Dlaczego Instagram męczy mnie bardziej niż rozmowa z teściową?

To zabawne, ale prawdziwe – czasem łatwiej znieść godzinną rozmowę z teściową niż 10 minut scrollowania Instagrama.
Nie chodzi o to, że Twoja teściowa jest złym człowiekiem. Chodzi o to, że Instagram nie kończy się po jednej godzinie. Nie ma pauzy, nie ma „dziękuję, wystarczy”. Jest tylko więcej, szybciej, piękniej, intensywniej.
I choć to tylko aplikacja, potrafi wyciągnąć z Ciebie wszystko – energię, spokój, pewność siebie i jeszcze resztki dobrego humoru.
Porównywanie się – największy złodziej radości
Instagram to teatr porównań. Patrzysz na cudze mieszkania, ciała, dzieci, życie zawodowe. Na to, jak ktoś wstał o 5:00, zrobił matchę i ma czyste blaty. A Ty siedzisz w dresie, z nieumytymi włosami i boisz się otworzyć maila z pracy.
I nawet jeśli wiesz, że to tylko wycinek, że każdy wybiera co pokazuje – Twoje wnętrze i tak reaguje. Bo Twoje poczucie wartości nie zna algorytmów. Ono tylko widzi, że znowu jesteś „nie dość”.
Mentalne zmęczenie idealnym światem
Nawet jeśli nie czujesz zazdrości, to i tak jesteś zmęczona. Mózg, który non stop przetwarza bodźce wizualne i emocjonalne – w końcu się przegrzewa. Scrollując, skaczesz między tysiącem historii, stylów, ludzi. Bez odpoczynku.
Instagram nie daje Ci przestrzeni, tylko ciągłe poruszenie. A my – kobiety – i tak już mamy dość bycia w gotowości.
I jeszcze jedno: nikt tam nie jest sobą
Instagram to filtr. I nie chodzi tylko o kolory. Chodzi o to, że pokazujemy się tam „do użytku publicznego”. A to oznacza, że każda z nas – nawet ta najbardziej autentyczna – choćby trochę gra.
I Ty, i Twoja koleżanka, i ta influencerka, którą śledzisz. To nie rzeczywistość. To wycinek – i to mocno przycięty.
Może nie jesteś zmęczona życiem. Może tylko jesteś zmęczona cudzym.
Dlatego czasem warto wyłączyć aplikację, nie dlatego, że się boisz porównań. Tylko dlatego, że Twoja głowa potrzebuje… spokoju. Prawdziwego. Takiego bez cudzych śniadań, ciał i problemów.
