Dlaczego czasem jesteśmy zmęczone, choć „nic nie robiłyśmy”?

To taki dziwny rodzaj zmęczenia. Niby była kawa, niby nie było biegania po mieście, niby dzieci w przedszkolu, a lista zadań prawie nietknięta. A Ty? Zmęczona tak, jakbyś właśnie wróciła z maratonu. I to emocjonalnego.
Bo nie każda aktywność jest widoczna na zewnątrz. Nie każda zmęczenie ma fizyczne uzasadnienie. I nie każda godzina w ciszy oznacza odpoczynek.
To nie ciało jest zmęczone. To głowa.
Mamy tendencję do liczenia tylko „widocznych” osiągnięć: posprzątane, załatwione, zrobione. A co z tym, że cały dzień w głowie miałaś 18 otwartych „kart przeglądarki”? Że emocjonalnie byłaś w pięciu miejscach naraz? Że w jednej godzinie zdążyłaś myśleć o rachunkach, braku sensu, czy ktoś Cię naprawdę kocha i dlaczego ciągle odkładasz lekarza?
Myślenie kosztuje. Troska kosztuje. Udawanie, że wszystko gra – też kosztuje.
Emocjonalne obciążenie to prawdziwa praca
Czasem „nic nie robiłaś”, ale:
-
regulowałaś napiętą atmosferę w domu,
-
byłaś dla kogoś poduszką emocjonalną,
-
walczyłaś z wewnętrznym krytykiem,
-
próbowałaś nie płakać bez powodu,
-
po raz setny planowałaś zmianę życia.
I to jest robota. Tylko że niewidoczna. I bardzo, bardzo wyczerpująca.
Zasługujesz na odpoczynek. Nawet jeśli nikt nie widzi, z czego.
Nie musisz „zarabiać” na relaks. Nie musisz mieć idealnie wypełnionego dnia, żeby mieć prawo się położyć. Jesteś zmęczona? To się połóż. Nawet jeśli Twoje ciało jeszcze się nie przewróciło – Twoja głowa już siedzi na ławce rezerwowych.
To nie lenistwo. To sygnał.
Zmęczenie bez wyraźnej przyczyny to komunikat. Nie ignoruj go. Zamiast się oskarżać, zapytaj: „Czego potrzebuję?” Może to będzie sen. Może ciepła rozmowa. Może cisza.
Bo nawet jeśli „nic nie zrobiłaś” – to i tak zrobiłaś wystarczająco dużo, by zasłużyć na chwilę dla siebie.
